czwartek, 23 lutego 2012

Sapkowski "Narrenturm"

Witam.

Zapewne każdy z was słyszał o "Wiedźminie" Andrzeja Sapkowskiego.. Jestem gotów założyć się o to, że niemała część z was przeczytała go, a zważywszy na jego pozytywną opinię, jaką cieszy się on wśród czytelników i krytyków, na pewno nie czyniła tego wbrew sobie..
A ilu z was słyszało o "Trylogi Husyckiej" Sapkowskiego? Tu zebrałaby się zdziebko mniejsza grupka, nieprawdaż? I do tej pory nie mogę rozkminić, dlaczego?

Trzytomową sagę otwiera tom zatytułowany "Narrenturm", co w tłumaczeniu z łaciny(której w tekście znajdziemy niemało) znaczy nie mniej, nie więcej jak "Wieża Błazna"
Tym, co skłoniło mnie do przeczytania tej książki nie była okładka. Znajdujący się na niej fragment obrazu Breughla "Triumf Śmierci" osobie nieznającej tytułu obrazu odbierze chęć do lektury. "Toż to jakaś ksiażka historyczno-naukowa!", można krzyknąć. Ale po przekręceniu książki ujrzymy krótki, acz treściwy opis. Opis ten, jest właśnie tym, co zachęciło mnie do lektury. A oto i on
"Koniec świata w Roku Pańskim 1420 nie nastąpił.

Nie nastały Dni Kary i Pomsty poprzedzające nadejście Królestwa Bożego.
Nie został, choć skończyło się lat tysiać, ze swego
więzienia uwolniony Szatan i nie wyszedł, by omamić narody
z czterech narożników Ziemi. Nie zginęli wszyscy grzesznicy świata
i przeciwnicy Boga od miecza, ognia, głodu, gradu, od kłów besti,
od żądeł skorpionów  i jadu węży. Świat nie zginął i nie spłonął.
Przynajmniej nie cały.

ALE I TAK BYŁO WESOŁO"



"Narrenturm" rozpoczyna monolog nieznanego nam osobnika płci męskiej, stanowiący swoisty prolog, pewne preludium do akcji utworu.Pokusiłbym się tu nawet o sformułowanie "Gra wstępna".
I właśnie to trzecie określenie niniejszej wypowiedzi będzie chyba najtrafniejsze. Dlaczego? Ano dlatego, że
Zaraz potem znajdujemy opis sytuacji, w której główny bohater ksiażi, młodzieniec zowiacy się Reynmarem z Bielawy, przez przyjaciół zwany Reynevanem, przebywa w pewnym klasztorze. Co to ma do gry wstępnej? Ano to, że w klasztorze tym, ba, w tym samym pomieszczeniu, co ja mówię, łożu, przebywa Adela Stercza, żona pewnego rycerza, będącego akurat na krucjacie mającej nawracać Czeskich Husytów.
Opis zberezieństw jakich się dopuszczają w żeczonym łożu klasztornym jest długi(sześć stron), zawiły i pełen łaciny oraz biblijnych metafor. Jednakże po tychże sześciu stronicach uciesznych zabaw, Reynmar poznaje bliżej kilku braci pana małżonka swej kochanej. Mianowicie wyważają oni drzwi, wywlekają Reynevara na klasztorny dziedziniec, gdzie zaczynają go tłuc, wyzywać, okładać... Od niechybnego zamęczenia na śmierć ratują mlodzieńca mnisi, którzy interweniowali, początkowo odwołując się do powagi miejsca, kończąc na bijatyce. W powstałym chaosie Bielau podciąga do końca spodnie, które począł wkąłdać w momencie nakrycia go na odkrywaniu wielkiej tajemnicy stworzenia, wskakuje na konia i ucieka. Sapkowski dokonał tu rzeczy niezwykłej - jego opis pościgu konnego jest bardziej ekscytujacy niż niemała część Hollywoodzkich pościgów samochodowych. Pościg kończy sie szczęśliwie, jeśli spojrzymy na to z perspektywy Reynevana. Z perspektywy Sterczów nie wyglada on już tak różowo. Mianowicie, jeden z nich spada z konia i nadziewa się na kosę do garbowania skór, raniąc się przy tym śmiertelnie.
Jeśli się głębiej nad tym zastanowić, pościg ten skonczył sie tragicznie także dla Reynmara. Mianowicie najstarszy z obecnych tam Sterczów przyrzeka pomścić śmierć brata.
Jak rozwinie się akcja?
Czy Reynevarowi uda sięuciec przed gniewem Sterczów?
Kogo spotka Reynmar na swej drodze?
Czemu Trylogia nosi tytuł "Husycka"?
Co potrafi Reynevan?
I kim, do cholery, jest mieszkaniec tytułowego Narrenturmu?

Do odpowiedzi na te, i inne pytania odsyłam do ksiażki. Bo jest to naprawdę jedna z najlepszych powiesci jakie kiedykolwiek czytałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz