Intrygujące na tyle, że bez większych oporów wyciągnąłem z portfela trzydzieści dwa złote i pięćdziesiąt groszy i dokonałem zakupu tegóż oto tomiszcza :
Rzeczona książka jest o tyle ciekawa, że główny bohater, mimo bycia pedałem oraz agentem CBŚ, przedstawiony jest w pozytywnym świetle. Pije, pali, ma kumpli, narzeka na szefa. Normalny, zwykly człowiek, można sobie pomyśleć. Wrażenie to znika, gdy dowiadujemy się, że jest on jednym z czterech pogromców występujących w liczbie sześciuset sześćdziesięciu sześciu guimonów-demonów ukrywających się pod postacią starszych osób, a będącymi w rzeczywistości pomiotem przedwiecznego potwora Cthulu. Który, nawiasem mówiąc, śpi sobie w miarę grzecznie w jakiejś jaskini pod San Francisco... Niestetyż, szefowie rzeczonego głównego bohatera nie są w stanie uwierzyć, ba, nie są na tyle dobrze wychowani, żeby udawać, że wierzą w dyrdymały o których tenże agent napomniał w raporcie. Dlatego też postanowili umożliwić mu rozwijanie samego siebie poprzez darowanie mu sporej ilości wolnego czasu, który uzyska dzięki byciu zesłanym na prowincję. Mianowicie, do Wrocławia.
W międzyczasie w Rosji zaczynają dziać się rzeczy nie z tej Ziemii. Starsi ludzie masowo znikają i nikt nie może znaleźć nawet ciał, młodzi ludzie są rozrywani na strzępy na własnych podwórkach. Dlatego też, komendant milicji z Sankt-Petersburga postanawia poprosić Polaków o podsłanie im specjalisty w dziedzinie zjawisk paranormalych... Oj, będzie się działo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz